Obiecanki cacanki, a życie swoje...

Nowy rok, nowe nadzieje, a życie po swojemu, dalej każe iśc pod górkę:) a co tam, nie pierwsze i nie ostatnie. a żyć trzeba.
to wersja surowa. Niektórzy, ( pozdrowienia Gocha ) twierdzą, że surowy stan jest ciekawszy. mnie jednak zawsze korci żeby to pomalować :) i tym sposobem wychodzi tak:





żartowałam :)

Filiżanka schnie, jak wyschnie, to pokażę :)  a wózeczek, jest dla ulubionej Szefowej na świecie, która 3 tygodnie temu urodziła śliczną córeczkę, Kasię ( jaki zbieg okoliczności, Igorku, dziękuję ).
Papierowa wiklina jest cudowna, jak już będę miała wreszcie więcej czasu ( czyt. skończę szkołę) to chyba się zaangażuję w to bardziej :))

A tymczasem, pora wymyślać menu na urodziny męża :) wyjątkowo nie mam natchnienia...:( impreza będzie podwójna w czwartek rodzina w sobotę przyjaciele, a na to wszystko w sobotę wpadł mi termin egzaminu... obiecanki....
Pozdrawiam:)


Komentarze