Dzień jak co dzień

Dzień jak co dzień w zasadzie, tylko bez 8 godzin w pracy, bo udało się "wyszarpać" urlop od Ulubionej Szefowej:)
Trochę porządków, trochę gotowania, pieczenie...takie tam codzienne sprawy matki polki... hehe
aktualnie walczę z nowym przepisem, wyszperanym gdzieś w internecie, na ciasto o nazwie Fale dunaju... mam nadzieje że będzie udane... myślę że się pochwalę;) tak wyglądało przed włożeniem do pieca:

Teraz pora na małe wyznanie.... uwielbiam piec ciasta.... uwielbiam kombinować, wymyślać, zmieniać, dodawać, stroić itd, itp.... myślę że wszystkim smakuje, i muszę się nawet pochwalić że czasami zdarza mi się piec ciasta dla innych, i wracają, zamawiają znów, a ja się cieszę, że mogłam komuś radośc sprawić;) w kolejnych odsłonach pochwalę się torcikami które gdzieś tam po drodze udało mi się stworzyć, regularnie też postaram się wrzucać aktualne moje wyroby:) jeżeli chodzi o przepisy... jeżeli kogoś zainteresuję, to chętnię się podzielę informacjami, przepisami... więc piszcie;)
a teraz na moment odchodząc od tematu kuchennego, zupełnie z innej beczki, przeglądając kolejne stronki wpadłam dzisiaj na coś takiego ...zaskakujące? bulwersujące? prawdziwe! ja również nigdy nie byłam ani za , ani przeciw, chociaż chyba nigdy nie podjęłabym takiej decyzji, nie jestem w stanie nikogo oceniać! Tak pół zartem pół serio, jak czasami rozmawiam z moim mężem, stwierdzenie " będziemy kochać jak swoje" jest jedynym podsumowaniem jaki mi przychodzi na myśl...

Dobra, ciasto się upiekło, teraz trzeba go dopracować, a efekty jutro pokaże;)
teraz jeszcze muszę "potraktować" leszcze które mąż złowił i zakatrupił...
Miłego wieczorku, jest 22:30:) jak w końcu uda mi się poprawić zegarek na blogu, to nie będę meldowała godzinki...
Pozdrowienia z burzowych okolic Katowic


Komentarze